poniedziałek, 11 marca 2013

Koniec.

KONIEC. 

Chciałabym bardzo przeprosić wszystkich, którzy czytali to opowiadanie. Przeprasza, jeśli w ogóle ktoś czekał na kolejny rozdział. Niestety kończę przygodę z tym blogiem. Kiedyś pisanie tego opowiadania było dla mnie przyjemnością, teraz kiedy próbowałam cokolwiek napisać, wszystko było wymuszone. Pisałam na siłę, a tak to nigdy nie wyjdę. Jeszcze raz przepraszam i dziękuję wszystkim, którzy czytali to opowiadanie c; Mogę wam obiecać, że to nie koniec mojej przygody z pisaniem ff. Od zawsze najbardziej ciągnęło mnie do opowiadań o tematyce potterowskiej :) Teraz jestem współautorką tutaj. Przy okazji zapraszam na niego serdecznie! :D Pozdrawiam i Niech los zawsze wam sprzyja! :) 

wtorek, 29 stycznia 2013

Rozdział 7



 Parada trybutów minęła błyskawicznie. Dzięki Bogu. Oczywiście na początku nie wiedziałam jak się zachować, no ale kto może wiedzieć jak zachowywać się wobec takich istot? Przecież to chore, po prostu chore. Zdecydowałam się na najlepszą moim zdaniem strategię. Patrzyłam na widzów pewnym siebie, pragnącym wszystko wychwycić wzrokiem, wręcz ciekawskim. Starałam się nie okazywać lęku, a bałam się cholernie. Gdyby oni jeszcze wyglądali w miarę normalnie. Nick rozglądał się na boki, nawet lekko się uśmiechał. Parę razy pomachał swoim rówieśnikom. Albo był strasznie dobrym aktorem, albo pogodził się ze swoim losem. Modliłam się, żeby to był talent aktorski.  
            Po paradzie kierujemy się do Ośrodka Szkoleniowego, musimy przystanąć na chwilę w dużym holu. Nasi mentorzy witają się ze sobą. Przyglądam się pozostałym trybutom. Nie wiem po co w ogóle zwracam na nich uwagę. Najlepiej by było, gdybym traktowała ich jak automaty. Automaty, które muszę zniszczyć. Niestety muszę na nich spojrzeć. Ciekawość zwycięża i po chwili już wykręcam głowę we wszystkie strony i pytam Johannę kto pochodzi z jakiego dystryktu.
            Najbardziej rzucają się w oczy oczywiście zawodowcy. Dziewczyna z Pierwszego Dystryktu wygląda jak chodzący manekin. Ma wszystko w idealnych proporcjach. Idealnie pełne usta, duże bystre oczy. Wydaję mi się, że jej figura została wyrzeźbiona na obraz kobiety, która chce być mieszaniną subtelności i seksapilu. Jej włosy są puszyste i lśniące. Jednak wyraz jej twarzy mówi mi wszystko o jej wnętrzu. Trzyma głowę podniesioną do góry i patrzy na nas, na pozostałych trybutów, którzy już niedługą będę mogli ją okazję rozszarpać, jak na robaki. No może na chłopaka z jej dystryktu patrzy inaczej. Na niego nie da się patrzeć jak na robaka.
            Jest wysoki i potężnie zbudowany. Ma grube rysy twarzy i jasną karnacje. Jest obcięty na rekruta i ma olbrzymie ramiona. Cały jest olbrzymi. Jego szare oczy wydają się obojętne. Chyba jest znudzony, jestem pewna, że zgłosił się dobrowolnie. Jest tu tylko po to, żeby nas powybijać, mieć trochę zabawy. Wiem już też kogo zabije pierwszego. Wpatruję się uważnie w trybuta z Dwójki. Fakt może stanowić dla niego zagrożenie, ponieważ jego mentor rozmawia z garstką dziwacznie ubranych ludzi. To pewnie sponsorzy. Koleś z Dwójki jest chyba jednym z tych chłopaków, które moje rówieśnice określają mianem ciacha. Ma szanse zdobyć tylu sponsorów ilu Barbie z Jedynki.
            Jeśli chodzi o pozostałych trybutów za bardzo się nie wyróżniają. Może jeszcze jakaś piątka wygląda na pewnych siebie, ale reszta to po prostu śmiertelnie wystraszone dzieciaki. Przyglądają się swoim stopom, nerwowo poprawiają stroje.
            Uśmiecham się pocieszająco do Nicka. Zastanawiam się co on o tym wszystkim myśli. Jak na swój wiek jest bardzo dojrzały i boję się, że to mu teraz nie pomoże. Może lepiej by było, gdyby nie zdawał sobie sprawy z tego, że za 4 dni może już nie żyć.


                                                                       *

            Wchodzę do sali, w której od wczoraj wszyscy trenujemy. Rozglądam się dookoła, są już chyba wszyscy. Nick od razu kieruje się do stanowiska wiązania węzłów i stawiania pułapek. Ja zastanawiam się nad ścianką do wspinaczki. Zaczynam iść w jej kierunku, lecz w połowie drogi zmieniam zdanie. Chris, chłopak z Dwójki, bo teraz już wiem jak ma na imię, zaczyna właśnie wspinaczkę. Sama nie wiem czemu, ale wolę go unikać. Przez cały wczorajszy dzień miałam wrażenie, że się na mnie gapi. Raz wydawało mi się, że zawołał mnie po imieniu. Zignorowałam to. Nie wiem nawet czy naprawdę to zrobił, czy to tylko moja wyobraźnia płata mi figle.
            Idę porzucać trochę nożami. Całkiem nieźle mi to idzie. Potem przerzucam się na topory. Chłopak z Piątki pokazuję mi, w którym miejscu najlepiej chwycić rączkę. Nie wiem czemu to robi, przecież jesteśmy wrogami. Ta informacja może pomóc mi go zabić. On jednak albo nie ma z tym problemu albo jest strasznie głupi. Na myśl przychodzi mi jeszcze jedna opcja. Może on po prostu pogodził się z tym, że jest już przegrany. A pomaga mi dlatego, że nie jestem zawodowcem i moja wygrana albo wygrana Nicka polepszyłaby nastroje w dystryktach? Sama nie wiem. Zaczynam zastanawiać się ilu z moich rywali na poważnie myśli o wygranej. Jest nas dwudziestka czwórka, szóstka zawodowców odpada, bo oni zawsze mają nadzieję na wygraną. Odpadam też ja, no i prawda jest taka, że odpada też Nick. Nie mam zielonego pojęcia co on sobie o tym wszystkim myśli, ale na pewno nie myśli o wygranej. Jest moim bratem, chce mnie ocalić tak samo jak ja chce ocalić jego. No więc zostaje szesnaście osób. Ciekawe ilu z nich pogodziło się już ze swoją śmiercią. Ilu z nich ma jeszcze odrobinę nadziei.
            Te obliczenia mnie przerażają, więc wracam do rzucania toporem. Tak mija całe przedpołudnie. Nawet nie wiem jak to zleciało, wydaje mi się, że trenuję od 15 minut a tu już wołają nas na obiad. Wszyscy idziemy w kierunku wyjścia, pod drodze dołącza do mnie Nick. Została otwarta tylko jedna część drzwi, więc przy wyjściu robi się mały korek. Ktoś za mną zaczyna się okropnie przepychać. Ktoś się przeciska odpychają wszystkich i jęcząc piskliwym głosem. Przewracam oczami, bo od razu mogę zgadywać kto to. Oczywiście, że to CandyGirl z Jedynki. Przedarła się już obok mnie i teraz niecierpliwe odpycha rudowłosą dziewczynę. Ma na oko czternaście lat i jest chyba z Ósmego Dystryktu.
            - Ej! Mogłabyś uważać! - wykrzykuje rudowłosa.
            - Och, po prostu zejdź mi z drogi, marchewo - CandyGirl ma tak piskliwy głos, że mam ochotę zatkać sobie uszy. Dziewczyna z Ósemki spuszcza głowę, co mnie totalnie wyprowadza z równowagi.
            - Zawsze jesteś taka nerwowa i niepotrzebnie machasz rękoma? - pytam Barbie na tyle głośno, żeby wszyscy nas usłyszeli. Zadziałało wszyscy przystają i spoglądają w naszą stronę.
            - To się chyba nazywa ADHD i o ile mi wiadomo to się leczy - mówi Nick i uśmiecha się niewinnie. Nie mogę powstrzymać parsknięcia. Kilka osób pozwala sobie na lekki uśmiech, Chris wybucha głośnym śmiechem.
            - Nikt cię nie pytał o zdanie smarku  - Barbie jest cała czerwona na twarzy. Popycha mocno Nicka. Nie wiem czy jest tego świadoma, ale popełnia duży błąd.
            - Nigdy więcej tego nie rób - mówię przez zaciśnięte zęby.
            - Bo co mi zrobisz - wyciąga rękę, żeby odepchnąć też mnie. Ja jestem jednak trochę szybsza. Jedną ręką powstrzymuję jej popchnięcie a drugą składam w pięść i walą ją z całej siły w zęby. CandyGirl zaczyna wrzeszczeć jakby ją obdzierano ze skóry. Ja dyszę ciężko próbuję się powstrzymać od kopnięcia jej w piszczel. Zbiegają się strażnicy. Wszyscy się rozchodzą, mają niepewne miny. Z buzi Barbie leci krew. Wypluwa coś, a do mnie dopiero po chwili dociera, że to jej ząb. No pięknie.
            - Zapłacisz mi za to - wykrzykuje Candy przez łzy. Przez tuzin strażników przedziera się pulchny mężczyzna w garniturze. Blondi z Jedynki opowiada mu co się stało, nadal wyjąc. Ja przez ten czas rozglądam się dookoła. Ze wszystkich trybutów zostali tylko Chris i rudowłosa z Ósemki. No i oczywiście mój brat, który chyba za wszelką cenę próbuję powstrzymać się od śmiechu. Puszczam mu oko i odwracam się z powrotem w stronę histeryczki i grubasa.
            - Tak, oczywiście. Proszę się uspokoić moja droga - mężczyzna mówi z okropnym akcentem - A wy - zwraca się do mnie i Nicka - Proszę udać się na swoje piętro. Macie pozostać tam do końca dnia. Proszę również poinformować waszą mentorkę, że chciałbym zamienić ją w słówko.
            - Niby o czym chciałby pan...? - urywam, bo Nick ciągnie mnie za rękę.
            - Chodź siostra - mówi z uśmiechem - Zgłodniałem przez to wszystko.
            - A ty mały, okropny... - zaczyna Barbie, ale jej przerywam.
            - Uważasz, że masz jeszcze jakieś zbędne zęby? Chcesz się pozbyć jeszcze jednego? Nie ma sprawy.
            - Hej, Lexi! Chyba powinnaś spróbować - odzywa się Chris - Powinnaś skorzystać z tej oferty. Wiesz tak bez jednego zęba to trochę nie bardzo, ale może bez dwóch będzie ci do twarzy.
Spoglądam na niego i nie potrafię powstrzymać uśmiechu. Nick znowu ciągnie mnie za rękę, więc idę za nim do windy. Dziewczyna z Ósemki idzie na nami. Winda jest błyskawiczna, jak wszystko w Kapitolu, więc w kilka sekund dojeżdżamy na nasze piętro. Kiedy już wychodzimy rudowłosa podnosi wzrok. Mam wrażenie, że ma ochotę nas przytulić. Szepce tylko "Dzięki" i z powrotem opuszcza wzrok. Drzwi windy się zamykają.


            Zastajemy Johannę przy telewizorze w salonie. Jest jak zwykle znudzona. Lekko podnosi głowę na nasz widok.
            - Jakiś grubas w błyszczącym garniturku chce z tobą gadać - złość ogarnia mnie na nowo, więc staram się mówić w miarę spokojnie.
            - Co? Niby po co?
            - Chce ci powiedzieć, że Emma ma niezły prawy sierpowy - odzywa się Nick, po czym rzuca się na kanapę.
            - Co? - powtarza się Johanna - Przywaliłaś jednemu z organizatorów? Czy ty jesteś normalna?
            - Wcale mu nie przywaliłam!
            - Jemu nie, ale...  - zaczyna Nick, ale rzucam w niego poduszką od kanapy.
            - O Ludzie! Czy ty nie potrafisz się opanować? Nikogo nie powinnaś bić! Nikt nie powinien wiedzieć, że masz dobry prawy sierpowy! Zwłaszcza te stare bałwany z organizacji!
            - No on się o tym nie przekonał, ale ten manekin z Jedynki tak - znowu odzywa się Nick - Na własnej skórze, w sumie to na własnym zębie.
            - Doprawdy dziewczyno! Narobisz nam wszystkim kłopotów! Nie potrafisz się opanować? - Johanna jest wyraźnie wkurzona, zwykle chciałabym, żeby coś ją ruszyło, ale w tej chwili wolałabym, żeby pozostała obojętna - Teraz przez ciebie będę musiała się tłumaczyć! A tego nienawidzę bardziej od tego całego mentorowania! Masz tu zostać to końca dnia! Najlepiej też siedź cicho! Wystarczająco już dzisiaj zrobiłaś.
            - Dobrze mamo - mówię i padam na kanapę obok Nicka. Zamykam oczy i zaczynam się zastanawiać czy może przypadkiem ja nie mam ADHD.

____________________________
Wybaczcie, że tak długo nic nie dodawałam. Od teraz postaram się dodawać rozdziały regularnie. Proszę o szczere opinię w komentarzach (: